poniedziałek, 27 czerwca 2016

Prolog "Drzwi do Crony"



"Były sobie dwie siostry
Noc i Śmierć...
Noc była piękna...
A śmierć?
...
Śmierć była jeszcze piękniejsza."

Młody chłopak, mający około osiemnastu lat stał przed drzwiami czegoś co nie różniło się rozmiarem od składziku na żywność.
Miał długie do ramion, brązowe jak kora dębu włosy, spięte niechlujnie w coś co mogło być uznane za kucyk. Wesołe zielone ślepia wgapiały się bardziej gdzieś w świat wyobraźni, niż w drzwi przed nim. Na sobie miał zieloną pelerynkę, białą koszulę i zwyczajne spodnie z brązowego, luźnego materiału.
Długo by jeszcze rozmyślał, gdyby nie to, że ktoś postanowił go ztaranować, poprzez otworzenie owych drzwi.
Chłopak poleciał do tyłu i wylądował na wilgotnej od porannego deszczu ulicy.
-Nathaniel! Ty durny dzieciaku! Długo masz zamiar tu sterczeć?! -Wysoki na około metr dziewięćdziesiąt mężczyzna, o kruczoczarnych włosach i zabójczo złotych oczach, ubrany w idealnie białą koszulę, czarną kamizelkę i czarne spodnie, patrzył na młodzieńca wściekle. -Ile jeszcze mam czekać?! Raporty same się nie napiszą, a jeśli szybko nie odeślemy ich do działu księgowości, to mój portfel nie będzie już w stanie opłacić podatku za tą melinę! A wtedy przylezą komornicy i sprzedadzą to miejsce z większym zyskiem niż myśmy mieli przez sześć lat prowadzenia tego interesu!
-Tak tak panie Hazel. Już idę. -Nathaniel pozbierał się z ulicy i szybko wbiegł do pomieszczenia, zwinnie wymijając wkurzonego szefa.

W istocie, miejsce w którym pracował, było małą siedzibą agencji detektywistycznej, Crona.
Cztery osoby, pełniące wszystkie potrzebne funkcje, zajmowały się tropieniem miejscowych kieszonkowców, dręczycieli piesków bogatych szlachcianek, tudzież odkrywaniem zdrad małżeńskich.
I to było... Wszystko.
Oprócz Nathaniela Ravenshade i Hazela Saberknight, była jeszcze dwójka intrygujących osób.
Leana Crowley, niska, drobna dziewczyna, z rudymi włosami i grubymi okularami, rok starsza od tego pierwszego. Większość klientów nawet nie wiedziało jak ona wygląda, gdyż z pozycji gościa można było zobaczyć co najwyżej czubek jej głowy.
Ostatni zaś był Saray Cassley. Dwudziestoczteroletni mężczyzna, o nieprzeciętnej inteligencji, stworzony do pracy w tym miejscu. Był wyższy od Nathaniela i Leany, ale niższy od Hazela. Daleki krewny Saberknighta, co można było wywnioskować po rysach twarzy i złotych oczach, zasłoniętych okrągłymi okularami. Tym co ich różniło były włosy, gdyż Saray odziedziczył swoje ciemne blond, nigdy nie poczesane kłaki po matce.
Tak oto przedstawiał się skład jedynej w promilu kilkuset tysięcy kilometrów organizacji detektywistycznej.

Hazel usiadł za swoim ukochanym biurkiem blisko kominka. Zimą było to idealne miejsce, bo w ten jeden kąt nie wdzierał się chłód z zewnątrz. Gorzej miała reszta przy swoich stołkach blisko okien.
-Dzieciaku, raporty. Znowu bujamy w obłokach? -zapytał groźnie.
-N... Nie, ależ skąd?! -Odparł chłopak i podreptał na swoje miejsce. -Leana, masz może...
-Ależ oczywiście głuptasku! Jeszcze się pytasz! -Sterta papierów została wepchnięta na blat przed Nathana. -Lepiej to wypełnij do wieczora, żeby Saray mógł to jeszcze dzisiaj zawieźć. Inaczej jak to powiedział szefunio...
-Zbankrutujemy. -Dokończył Hazel, machając swoim portfelem.
-No właśnie. -Leana poprawiła swoją suknię, pełną falbanek i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do części mieszkalnej.
Zielone oczy chłopca spojrzały ze strachem na chwiejącą się przez własny ciężar stertę dokumentów. Młodzieniec nie widząc innego wyjścia wziął pierwszy z góry raport i zaczął go uzupełniać.

***

-Szefie! -Pod wieczór, gdy wszyscy trzymali się na nogach tylko dzięki kawie Hazela, do budynku wparował Saray. -Szefie... -Wydyszał łapiąc powietrze. -Musisz to... Wszyscy musicie to zobaczyć!
-O co chodzi? -Hazel uniósł brew. -Co jest tak ważne że aż udało ci się nas obudzić? -Wskazał ruchem głowy Nathaniela i Leanę, którzy powoli podeszli do nich.
-Patrzcie na to. -Cassley wyjął z kieszeni zakrwawiony kawałek pergaminu. 
"Cała organizacja Crona zostaje pilnie wezwana do stolicy Cameillo, z nakazu jego wysokości króla Alrinda II. Brak odpowiedzi zostanie surowo ukarany odebraniem praw do prowadzenia jakiejkolwiek działalności agencji."
Hazel wziął wiadomość i przeczytał ją kilkakrotnie. -Cóż... nie umyka mojej uwadze, że jest to pismo i pieczęć królewskiego skryby. Nie pozostaje nam nic innego jak jechać tam i stawić się na wezwanie. Nathaniel. 
-Tak?
-Skończyłeś to co miałeś robić?
-Tak jest szefie!
-Saray, więc bierz papiery i zawieź je do działu księgowych. Odbierz nasze wypłaty. Jakoś w końcu musimy opłacić wynajęcie powozu. -Nakazał Saberknight.
-Tak jest!- Zasalutował Cassley. Wziął z biurka Nathana papiery i od razu wyparował.
-Wy idźcie się pakować. -Nakazał szef pozostałej dwójce, która zgodnie odeszła wykonać polecenie.
Hazel usiadł obok kominka. -Tylko skąd ta krew...? -Mruknął sam do siebie. Wstał i także poszedł się pakować.

10 komentarzy:

  1. Bedę cie śledzić...
    Będze tu już na zawsze...
    hhihihihihihii

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha.... Ok *Saitama face* 😐

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny blog podoba mi się :3 Zawsze lubiłam kryminały i zagadki choć ktoś może pomyśleć że z takim nazwiskiem to lubię tylko jednorożce :I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *szeptem* albo gejuf ;P
      Nie no żartuję ;*
      Miłej lektury, nowy rozdział będzie jutro najprawdopodobniej ^^

      Usuń
  4. Wstawiam informacje tutaj, żeby powodu lenistwa ;P pisanie jest dość trudnym zabiegiem, a chcę żeby to jakoś wyszło, zarówno fabularnie jak i estetycznie, dlatego też prace nad rozdziałami mogą trochę trwać 😅 od dwóch do trzech tygodni ;-; niestety nie posiadam bety, ani nikogo do pomocy, więc sama wszystko robię, dlatego też, trochę trzeba poczekać ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *z powodu >.> autokorekto telefonuf, zgiń!

      Usuń
    2. Czekomy. ^^



      http://betowanie.blogspot.com/

      Usuń